W ten słoneczny sierpniowy dzień Mariusz miał wolne, więc jak zwykle postanowiliśmy to jakoś wykorzystać. Bez chwili namysłu spakowaliśmy wszystkie niezbędne rzeczy, głównie dla Patryczka (mleczko, ciuszki na zmianę, pampersy, kremik itd.) i wyruszyliśmy w kierunku Letterkenny Bus Station.
Ponieważ nie ma bezpośredniego połączenia busowego z L’kenny do Buncrany zmuszeni byliśmy w pierwszej kolejności udać się do Rathmullan, skąd promem popłynęliśmy do celu. Prom kursuje niestety tylko w okresie wakacyjnym, a szkoda bo to niesamowita frajda popływać trochę po Lough Swilly...
Co najważniejsze był to pierwszy w życiu rejs Patryczka po wielkiej wodzie. Nie licząc oczywiście podróży promem na Inishmore w Zatoce Galway, wtedy Bąbelek miał 5 miesięcy... ale w brzuszku u mamusi.
Zwiedzenie Buncrany zajęło nam około godzinki. Miasteczko poza główną Main Street nie posiada już ważniejszych arterii handlowych. Ma za to piękną plażę, wspaniałe górskie krajobrazy no i stylowe irlandzkie puby. Jest tu bardzo ładnie. Wymarzone miejsce na holiday.
W Buncranie zajrzeliśmy także do kościoła, w którym znaleźliśmy ogłoszenia w języku polskim, choć naszych rodaków specjalnie tam nie zauważyliśmy. Nie to, co w Letterkenny...
W drodze powrotnej na promie strasznie wiało i musielismy schować się z Patrykiem do kajuty. Po dobiciu do brzegu w Rathmullan zajrzeliśmy na godzinkę do naszych przyjaciół – Marii i Pawła i ich pociech - Jasia & Ani.
A powrotny autobus – podobnie jak i wcześniej – był puściutki:-)