poniedziałek, 10 marca 2008

22 września - 6 listopada 2007, Polska;

22 września był wyjątkowym dniem dla naszego Syneczka. To pierwszy i długo wyczekiwany lot Patryka do ojczyzny – Polski.

Pobyt w kraju był dla nas i dla naszej Rodziny pełen wrażeń i oczywiście wszystko kręciło się wokół najmłodszego młodzieńca w Rodzinie.

Dla mojej Babci Gieni, Rodziców Mariusza – Lucynki & Zdzisia oraz naszego rodzeństwa – mojej siostry Kamili z mężem Robertem i brata Mariusza Pawła z żoną Ewą, było to pierwsze spotkanie z Patryczkiem.

Chwila była jak zwykle bardzo wzruszająca...

Początkowo kilka dni spędziliśmy w Łodzi u moich Rodziców, gdzie czekała na nas także moja Babcia, której radość na widok jej pierwszego prawnuka była wielka...

Bąbelek od razu polubił piosenki i kołysanki Prababci. Babcie Basię i Dziadka Janusza wydawało by się jakby od razu poznał, gdyż na ich rękach czuł się jak rybka w wodzi.

Ciocię Kamilę po krótkiej chwili zastanowienia przywitał nieśmiałym uśmieszkiem. Na Patryka czekało turystyczne łóżeczko, wanienka oraz mnóstwo nowych zabawek i ubranek.

To niesamowite ile szczęścia potrafi wnieść do domu Maleńka Istotka...

Po kilku dniach zawitaliśmy do Zduńskiej Woli, gdzie już czekali na nas Rodzice Mariusza, brat Paweł z żoną Ewą i ich sześcioletnia córeczka Ola.

W domu zapanowała ogólna radość i gwar, a Patryczek był gościem numer jeden. Nareszcie miał okazję poznać swoich drugich Dziadków, którzy nie mogli się nim nacieszyć. Taki to już jest ten nasz Bąbel...

Ogromne zainteresowanie wzbudziła w naszym Synku Mariusza siostrzenica Ola, z którą w mig odnalazł wspólny język. Także i tutaj na Patryczka czekała kolejna partia zabaweczek i ciuszków.

W Zduni spędziliśmy kilka kolejnych, sympatycznych dni.

Odwiedziliśmy w tym czasie Pawła & Ewę i Małą Olę, a także kilku naszych wspólnych znajomych -

Państwa Sylwię i Darka -

Olę i Michała -

Krzyśka & Małgosię -

Piotrem -
oraz Gosią i jej słodkim Gabrysiem -

Byliśmy także na króciutkim wieczornym spotkanku w tutejszym pubie, oczywiście bez Patryka, który tym razem został z Babcią i Dziadkiem w domku.

30 września był dla Patryczka i naszej Rodziny ważnym dniem. Tego też dnia nasz Synek przyjął Sakrament Chrztu Świętego.

Ceremonia odbyła się w Łodzi, w kościele św. Jana Ewangelisty na Olechowie.

Patryk jak przystało na młodzieńca odziany był w swój pierwszy lniany, jasny garniturek. Patryczek podczas całej mszy był spokojny, choć do jej końca nie dotrwał i ...usnął na rękach Tatusia.

Po ceremonii chrztu całą Rodzinką udaliśmy się do domu moich Rodziców, gdzie wspólnie zasiedliśmy do uroczystego obiadku.

W ogrodzie moich Rodziców zrobiliśmy krótką, pamiątkową sesję zdjęciową:

Po dwóch bardzo mile spędzonych tygodniach w Polsce, które minęły jak zwykle bardzo szybko, Mariusz niestety musiał wracać do pracy na Zieloną Wyspę.

Ja z Patryczkiem zostaliśmy jeszcze miesiąc w kraju, więc Bąbel miał okazję troszeczkę dłużej pobyć na swej Ojczystej Ziemi i oczywiście z Dziadkami.

Jeden z weekendów spędzilismy w domu Rodziców Mariusza wraz z moimi Rodzicami... Ależ było wesolutko...:-)

Przez kolejne cztery tygodnie prawie codziennie odwiedzaliśmy Prababcie Gienie, u której Patryczek najbardziej lubił wylegiwać się na łóżeczku i uważnie słychać Babci pioseneczki.

Do dzisiaj ma swą ulubioną kołysankę, którą słysząc śpiewaną przez Prababcie przez telefon od razu się uśmiecha.

W domku na specjalnie przygotowanym przez Dziadka Janusza łożu zabaw wylegiwał się najczęściej na brzuszku, turlał się i bawił nowymi zabaweczkami.

To właśnie tutaj poczynił pierwsze próby raczkowania, oczywiście udane. Codziennie udoskonalał tą technikę, która wyraźnie mu się podobała.

Podczas pobytu w ojczyźnie nasz Synek już wyraźnie i codziennie wypowiadał magiczne słowo ”mama”, a Babcia Basia dopięła swego i Patryczek w ciągu kilku dni mówił już ”baba”.

Słowo to tak mu się spodobało, że jak tylko się budził słychać było ”baba”. Później przyszła kolej na „dziadzia”, słowo trochę trudniejsze, ale oczywiście Patryk dał i temu radę.

Odwiedziliśmy także w pracy Ciocię Kamilę, a Patryczek jak zwykle był gościem numer jeden i wszyscy pracownicy Urzędu, łącznie z petentami, podziwiali najmłodszego młodzieńca, jaki przybył tego dnia.

Kilka razy odwiedziliśmy także moich przyjaciół z pracy i tu również wrażeń była co nie miara. Moje drogie koleżanki przyjęły Patryczka ja zwykle bardzo cieplutko, a Bąbel od tej pory miał masę ulubionych Cioć i Wujków.

W dwie soboty Mama spotkała się ze swoimi najbliższymi koleżankami z pracy w pubie znanej już łódzkiej Manufaktury, a Patryczek grzecznie została z Babcią Basią i Dziadkiem Januszem.

To były jedne z milszych wieczorów pobytu w Polsce. Nie ma jak pogaduchy z przyjaciółmi, wspominki i jak zwykle dużo śmiechu.

Jak ja za tym tęsknie...

Te sześć tygodni jakie spędziliśmy w Polsce były jak zawsze niezapomniane i znowu zdałam sobie sprawę ja tęsknie za Rodziną, przyjaciółmi i polskim klimatem...

Pożegnanie było bardzo wzruszające, ale z nadzieją, że już niedługo się znowu wszyscy zobaczymy...