Godzina 2.16, miejsce - General Letterkenny Hospital, waga – 2.850 kg, wzrost - 50 cm, śliczny od urodzenia. Zawsze chcieliśmy, aby nasz synek miał na imię Patryk, ale nigdy nawet nam się nie śniło, iż urodzi się On właśnie w dzień Św. Patryka – patrona Irlandii.
Kolejny raz potwierdza się reguła, iż kobieta w stanie błogosławionym zmienia wszystko w swoim życiu, a przepełnią ją pokłady niewytłumaczalnie ogromnej energii.
Dla mnie to był jeden z najszczęśliwszych okresów w życiu... zwłaszcza, że po 9 miesiącach, czeka na Ciebie największy dar jaki tylko kobieta może doświadczyć.Ale może od początku. Do końca ciąży czułam się dobrze. Jedynie co mogło męczyć to ciągłe bieganie do toalety, gdyż Mały napierał jak szalony na pęcherz. Ale doceniam to dopiero teraz, gdyż był to doskonały trening wstawania w nocy.
Teraz Patryczek przesypia już całą noc, więc kiedy zasypia po jego ulubionej kąpieli ok. 21 h., budzi nas ok. 6.30 – 7.00 czyli wstaje razem z Tatusiem. Kiedy 13 marca minął dzień planowanego porodu troszeczkę zaczęłam się niepokoić.
Już wtedy zaczęliśmy się śmiać, że nasze Maleństwo na pewno czeka na 17 marca czyli dzień Św. Patryka - patrona Irlandii. Także podświadomie byłam przygotowana na wszystko.
Pierwsze skurcze tzw. przepowiadające zaczęłam odczuwać już 3 tygodnie wcześniej, ale nasilały się one tylko wieczorami. Bardziej konkretne i regularne skurcze zaczęłam odczuwać już 15 marca wieczorem, gdy nasilały się one przez całą noc był to znak, że pomalutku należało się szykować do szpitala.
Rano 16 marca Mariusz już nie poszedł do pracy, bez paniki zjadłam śniadanko, wzięłam prysznic, naszykowałam wcześniej zapakowane torby i pojechaliśmy do szpitala.
Już wtedy skurcze regularnie powtarzały się co 7 minut. Wcześniej nie było co się spieszyć. W General Letterkenny Hospital opieka była naprawdę super, choć jak się okazało sami czarnoskórzy lekarze z Afryki, azjatycki anastazjolog, a niektóre położne i pielęgniarki z Filipin i Indii :):)
Naszego Patryczka odbierał doktor z Sudanu. Wszystko byłoby ok. gdyby lekarz trochę wcześniej zdecydował się na cięcie cesarskie, a tak prawie 14 godzin (!) lekarze czekali, aż dziecko urodzi się naturalnie.
Po długich zmaganiach potraktowali mnie jak cesarzową :):) Poród przebieg dobrze, a Mariusz oczywiście był cały czas ze mną. Obecność mężczyzny daje naprawdę wiele... Polecam.
Kiedy w noc Św. Patryka o godzinie 2.16 położyli mi maleńka iskiereczkę na piersiach to ryczałam jak głupia ze szczęścia... tego nie da się opisać słowami.
Byliśmy szczęśliwi...To właśnie wtedy zdecydowaliśmy się na imię PATRYK - a nie jak wcześniej Mateusz (dziś tak ma na drugie imię). Bąbelek sam sobie wybrał imię, czekając na 17 marca tyle godzin i miesięcy :)
Po porodzie Mariusz przewiózł Patryczka do naszego pokoju, a w niedługim czasie, po wszystkich niezbędnych badaniach dotarłam tam ja. Długo nie mogliśmy oderwać od Naszego Skarba oczu...W szpitalu spędziliśmy 5 bardzo miłych dni, rewelacyjna opieka 24 h na dobę, sympatyczny personel, a do tego dobre jedzonko. 21 marca wróciliśmy razem a Tatusiem do domku...
I tak zaczął się nasz nowy, rodzinny etap życiu.
